Po imprezowe wspomnienia .

Po imprezowe wspomnienia .

Przetrwałam choć lekko nie było . I tak jak się spodziewałam impreza była w klimatach bardzo zbliżonych do tych jakie panowały na chrzcinach . Jedyna różnica to mniejszy tłum .

Zauważyłam , że z roku na rok coraz trudniej spędza mi się czas w rodzinnym ( ze strony Ślubnego )  towarzystwie i coraz trudniej mi z nim znaleźć wspólny język . Dobrze , że widujemy się tak sporadycznie bo częstszych kontaktów oraz ich prostackiego zachowania po prostu bym nie zdzierżyła  .

Rodzinka Ślubnego na niedzielny obiad stawiła się prawie w komplecie. Nie przyjechała tylko szwagierka bo podobno drogą losowania na nią padło że zostaje w domu . Pachnie mi tu jakimś szwindlem , bo zamiast niej przyjechał facet jej córki ( ojciec dziecka – Ćpunek ) który podobno za stosowanie w hurtowych ilościach używek  ( niekoniecznie zgodnych z prawem ) został bezpardonowo wykopany z domu .

Więc niby dlaczego on jest a jej nie ma ???

Tak więc na obiadku rodzinnym zameldował się nafunfany szwagier , Borysek ( jego syn który jest kropka w kropkę podobny do Borysa Szyca zarówno z wyglądu jak i upodobań rozrywkowych ) , córka ( Blondi – przezwisko od paskudnych blond włosów oczywiście farbowanych ) ze swoim facetem i mała Marysia . Ponieważ mieliśmy stawić się na obiedzie , punktualnie o 14 przekroczyliśmy próg domostwa teściowej .  Poza teściową nikt tradycyjnie nie wyszedł nam na przywitanie . Szwagier z Blondi rozwaleni na łóżku w pokoju bawili się z małą , a Borysek z Ćpunkiem ( tak go nazywają w rodzinie Ślubnego )  na balkonie palili papierosy .

No cóż przyzwyczajeni już do tak gorącego przywitania , szybko zrzuciliśmy wierzchnie ciuszki i ja z Małą pognałyśmy do kuchni pomóc teściowej w obiedzie . Kiedy żarełko wjechało na stół  , wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawi się przy stole . Po paru minutach nudnej jak flaki z olejem konwersacji , w końcu podłapaliśmy jakiś wspólny temat i rozmowa  jako tako się potoczyła . Po obiedzie kiedy sprzątałyśmy z córką ze stołu , bratanica Ślubnego raczej pro forma zapytała :

– Ciociu to będziecie w sobotę .  

– Przykro mi , ale nie będziemy mogli przyjechać , bo wujek wyjeżdża na kilka dni do Lublina i wróci dopiero w sobotę wieczorem ( akurat to prawda ) . Ale na pewno będzie jeszcze niejedna okazja aby się spotkać – powiedziałam z lekką ironią w głosie , której tak prosty organizm na pewno i tak nie wyczuł .

Z miny też nie mogłam wywnioskować czy się ucieszyła czy zmartwiła . Ale miałam to gdzieś . O tym że nie jedziemy na te urodziny zdecydowaliśmy jednogłośnie  kilka dni wcześniej . A w tym że to dobra decyzja , utwierdziło nas stanowisko teściowej która powiedziała że też się tam nie wybiera . Aby jednak nie wyjść na buraków i skąpców o co byśmy byli niezwłocznie posądzeni , nie pojechaliśmy na rodzinny spęd z gołymi rękami.  Po przyjeździe do teściowej  torbę z prezentem postawiłam w drugim pokoju , aby wręczyć go w stosownym momencie . Jednak nie dane było nam to zrobić bo …

Po zjedzeniu obiadu szwagier i reszta zaczęli dawać dosyć jasno do zrozumienia , żeby szybko na stół wjechało ciasto bo oni bardzo się już śpieszą do domu. Ponownie więc ruszyłam do kuchni ( teściowa kiepsko się czuła ) i zaczęłam szykować część deserową . Kiedy rodzinka z prędkością światła pochłonęła ciasta , notabene przepyszne , błyskawicznie zaczęła się pakować w drogę powrotną . Szturchnęłam wtedy Małą dając znać żeby ze mną poszła to wręczymy prezent . Poszłyśmy do pokoju po torbę a tam … po torbie  nie został najmniejszy ślad . Zdezorientowane rozglądałyśmy się wokoło kiedy dojrzałyśmy , że prezent wraz z innymi manelami spokojnie czekał już w przedpokoju przy drzwiach  na wyniesienie do auta. Tak więc „młode buraki” same i bez pytania zaopiekowały się czymś  co do nich w zasadzie nie należało. Chyba miałyśmy z córką głupie miny bo Ćpunek widząc nas rzucił , że do tej torby co tu stała włożył jakieś części od rowerka który dostała Marysia od prababci . Cóż było powiedzieć w tym momencie . Zniesmaczone wyszłyśmy z pokoju aby nie zawadzać i z niecierpliwością oczekiwałyśmy chwili kiedy to towarzystwo wreszcie się wyniesie .  

Po ich wyjściu atmosfera wreszcie zrobiła się normalna . Usiedliśmy z powrotem przy stole i wtedy teściowa zapytała :

– Dziecko nawet nie pokazałaś co kupiłaś Maryśce ?

– Mamo nie pokazałam bo nawet nie dałam tego prezentu małej , gdyż Blondi z Ćpunkiem zabrali prezent nawet nie pytając nas .

Teściową zatkało .

Ale chyba każdego by zatkało takie prostactwo i brak elementarnych podstaw dobrego wychowania .

***********

Epilog 

Wczoraj po południu dzwoni do mnie teściowa i mówi , że zadzwoniła do niej Blondi i bardzo chwaliła prezent od nas . Bardzo się jej podobał różowy dresik i jeansowe spodenki oraz klocki dostosowane dla rocznego dziecka .

Wtedy teściowa zapytała ją jak mogli się tak zachować i czy chociaż podziękowali . Blondi powiedziała , że Ćpunek w imieniu całej trójki podziękował za prezent .

Oczywiście nic takiego nie miało miejsca . Zabrał wszystko jak swoje i już go nie było .

I powiedzcie sami , jak mieć serce do takich ludzi ? 

Nie pomyślcie sobie , że jestem jakaś walnięta i  oczekiwałam anielskich penów pochwalnych bo „dałam” prezent .

Nie . Ale uważam że zwykła ludzka przyzwoitość w postaci słowa „dziękuję” była by tu jak najbardziej na miejscu .

Myślę , że tak szybko nasze drogi się znowu nie przetną . 

W tym wszystkim nie pojmuje tylko jednego . Brat męża i jego żona nie są jakimiś prostakami który spłodzili dwójkę niedorozwiniętych dzieciaków . Są to normalni , przeciętni ludzie , ale kiedy patrzę na ich potomstwo to  zastanawiam się czy to na pewno ich dzieci . Gdyby nie uderzające podobieństwo syna do matki , a córki do ojca to wątpiłabym w to.

Kiedy porównuje tą całą młodą trojkę ( Blondi , Boryska i Ćpunka ) do swojej córki , to widzę przepaść zarówno intelektualną jak i kulturową i w tych momentach dziękuję Bogu za to , że obdarzył mnie mądrym , bystrym i inteligentnym dzieckiem które wiem że nigdy nie przyniesie mi wstydu .

A co wyrośnie z małej Marysi przy takich rodzicach aż strach pomyśleć 😦 .

Pozdrawiam Ruda

 

 

11 komentarzy do “Po imprezowe wspomnienia .

    • Jotko nie będę ludzi pod sąd oddawać , chociaż mała szkoła życia by im się przydała. Ale że są to tak nieskomplikowane organizmy to na pewno nie raz wladuja się w tarapaty i jak trafią na kogoś o odmiennym od mojego charakterze kto będą mieli nie lada kłopoty.

      Polubienie

  1. Szczęka opadla mi na kolana, ale potem pomyślałem, ok! Przecież to znak czasów. W sklepie, tzn. Markecie vbez jest samoobsługa. Alev tam chociaż witają i zegnaja przy kasie. A ja, chyba że mam donczynienia z wyjątkowym buractwem, zawsze odchodząc dziękuję.
    Ale co tam, niedługo za świąteczne życzenia bwda stawiac wcrozkrokunood ścianą.
    Wczoraj komus życzyłem zdrowia bo bylo min przykro z powodu choroby, a w zamian zostałem obrany ciepłym moczem (nie znoszę ciepłych trunków ☺) i nazwany trollem. Gdy zwróciłem uwagę to jeszcze zagrożone mi mordobiciem i więzieniem, kocham życie i ludzi😊
    Więc nie narzekaj😈

    Polubione przez 1 osoba

  2. przykra sprawa że rodzina Twojej drugiej połowy tak Ci zalazła za skórę…
    w niektórych rodzinach panują tak dziwne zwyczaje, że bardzo trudno się tam odnaleźć.
    i to jeszcze jak mówisz z roku na rok jest gorzej…niestety nieraz tak bywa…
    Jedyne rozwiązanie zmienić drugą połowę hehe 😉

    Polubione przez 2 ludzi

Dodaj komentarz