Gran Canaria cz. 5 – Cenobio Valeron , Agaete , Pico de Las Nieves , Fataga.

Gran Canaria cz. 5 – Cenobio Valeron , Agaete , Pico de Las Nieves , Fataga.

Trzeci dzień naszego pobytu był najbardziej wyczerpujący zarówno fizycznie jak i psychicznie . Z powodzeniem mogę też dodać , że był to zarazem najniebezpieczniejszy dzień na Kanarach ( tak przynajmniej odczułam to ja i młodzież ) .

Ale od początku . Zwiedzając dzień wcześniej krater Pico Bandama spotkaliśmy rodzinę Polaków mieszkającą na stałe w Szwecji . O słowa do słowa i rodacy polecili nam miejsce o którym nie wyczytałam w żadnym przewodniku planując zwiedzanie wyspy , a mianowicie o grotach/jaskiniach Cenobio Valeron . Te groty tudzież jaskinie jak nazwali je nasi rodacy to w rzeczywistości nic innego jak ogromne spichlerze w których pradawni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich używali do przechowywania zboża , będącego podstawą ich diety. Spichlerz składał się z ponad 300-stu silosów wykutych w miękkiej skale , połączonych ze sobą na różnych poziomach . Jest to kunsztowne dzieło prehistorycznej inżynierii tym bardziej , że umiejscowione wysoko w górach .

CENOBIO DE VALERON (19)

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Widoki z punktu widokowego niesamowite . Pod wpływem chwili zabawiłam się w Kate Winslet i parodiując scenkę z Titanica zdobywałam świat 😀

bty

Po wysokogórskich wrażeniach udałyśmy się do Agaete .

Agaete to malownicza miejscowość położona w północno-zachodniej części wyspy na końcu urodzajnej doliny Valle de Agaete. Swój urok zawdzięcza pięknej , starej zabudowie , pomiędzy którą przeplatają się wąskie uliczki i położeniu w otoczeniu bujnej roślinności . Piękne budynki ułożone wzdłuż głównego placu , stary kanaryjski kościół tworzą jedną z najbardziej malowniczych miejscowości na wyspie . Gdzieś po drodze usłyszałyśmy , że Agaete to białe miasteczko i wszystko się zgadzało bo tam wszystkie budowle były śnieżno białe. Wyglądało to zarówno niewinnie , uroczo jak i przepięknie .

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

AGAETE (33)

W Agaete zwiedziłyśmy El Huerto de las Flores czyli ogród botaniczny założony przez rodzinę De Armas , która żyła w Agaete w 19 wieku . Niemal cała roślinność w ogrodzie pochodzi z nasion oraz sadzonek przywiezionych przez De Armas z podróży po całym świecie. Uczciwie powiem , że Ogród Botaniczny w Łodzi dużo bardziej mi się podoba , ale grzechem było nie zażyć tam odrobiny cienia od świecącego słonka 😉 .

bty

Po ogrodzie botanicznym spacerując uliczkami Agaete dotarłyśmy do portu .

Tam poleżałyśmy troszkę na słonku po czym zakupiłyśmy kolejne pamiątki i ruszyłyśmy w dalszą drogę .

bty

AGAETE (54)

AGAETE (55)

Kolejnym punktem zwiedzania był Pico de Las Nieves czyli szczyt wulkanu który rzekomo miał bulgotać 😉 .

To miał być punkt kulminacyjny dnia .

I naprawdę był .

Pico de Las Nieves to najwyższy szczyt Gran Canarii (1949 m n.p.m.) . Znajduje się w leżącym w centrum wyspy masywie górskim pochodzenia wulkanicznego . Jest to również najwyższy punkt prowincji Las Palmas . Niestety sam szczyt ze względu na znajdującą się tam bazę wojskową jest niedostępny i zamknięty . Poniżej znajduje się jednak punkt widokowy – Mirador Pico de Las Nieves , który zapewnia spektakularną panoramę na głębokie wąwozy , wysokie klify , sosnowe lasy . Gdy pogoda jest doskonała dostrzec również można najwyższy szczyt Teneryfy – Teide . Wszystko ładnie wszystko pięknie , ale aby tam dojechać trzeba się nałykać niesamowitej porcji strachu . Jazda około 25 km w górę , przez ponad godzinę po krętych i masakrycznie chwilami wąskich drogach sprawiła , że moja moja dusza dyskretnie opuściła moje ciało , usiadła mi na ramieniu i obstawiała zakłady : dojedziemy , nie dojedziemy , spadniemy czy nie spadniemy w przepaść . Dzięki naprawdę bardzo dobrym umiejętnościom naszej szoferki dojechałyśmy tam całe i zdrowe ( choć spocone z wrażenia jak myszy ) a i nasz citroen miał serdecznie dość. Dla niego to było chyba wyzwanie ponad jego siły 😦 .

Jak droga dla mnie i młodzieży straszna tak widok na górze początkowo rozczarowujący bo nic nie było widać z powodu mgły . Wjeżdżając na Pico ubrane byłyśmy w bluzki z krótkim rękawem i krótkie spodnie , ale jak na pewnym etapie zatrzymałyśmy się na małym nazwijmy to poboczu to było tak zimno , że wrzuciłyśmy na siebie kurtki a dziewczyny długie spodnie ( ja ich ze sobą nie miałam ) . WULKAN PICO DE LAS NIEVES (14)

WULKAN PICO DE LAS NIEVES (14)

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Trochę śmiesznie to wyglądało : sandałki , krótkie spodnie i zimowe kurtki , ale tam naprawdę było „nieco zimno” .

Nagle przez mglę i chmury zaczęło nieśmiało przeświecać słonko. Z każdą chwilą robiło się jaśniej , cieplej i poprawiała się widoczność.

Kiedy mgła się rozproszyła ujrzałyśmy cudne widoki .

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Warto było tam pojechać , choć lojalnie przyznaję , że drugi raz bym tam nie pojechała , albo musiałabym być po potężnej dawce alko coby mi wszystko bimbało 😉 .

FAGATA (3).jpg

Zjazd już był jak dla mnie mniejszym stresem , choc jak później przyznała się nasza „kierownica” ona bała się go dużo bardziej , bo nie wiedziała w jakim stanie są hamulce i czy podołają one temu zjazdowi . Tak jak pod górkę jechała naprawdę na luzie , tak przy zjeździe widziałam zaciętą jej twarz . Wszystko jednak skończyło się dobrze .

Aby ochłonąć po wulkanicznych przeżyciach postanowiłyśmy jeszcze zahaczyć o Fatagę w której miałyśmy się spodziewać lasu palmowego . Jak pisałam we wcześniejszych postach , wszędzie na wyspie rosną palmy , ale tak wspaniałego skupiska w tak wspaniałym miejscu to nie widziałam .

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Pośrodku tej palmowej oazy jest mały ośrodek wypoczynkowy z ogromną klatką z papugami , basenem i wszędzie rosnącymi drzewami mandarynkowymi .

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Kiedy kończyłyśmy spacer po dolinie palm i miniaturowej dżungli , powoli zapadał zmierzch. Uwieczniłyśmy te momenty aparatami i zmęczone , ale bardzo zadowolone ruszyłyśmy do Maspalomas na kolację , a potem do domu odpocząć .

btybty
bty
bty
bty
bty
Następnego dnia było w planie całodniowe leniuchowanie w Puerto Rico na przepięknej plaży Amadores .

bty
bty
bty
bty
bty
Następnego dnia było w planie całodniowe leniuchowanie w Puerto Rico na przepięknej plaży Amadores .

Tak więc zapraszam na kolejny wpis .

Pozdrawiam Ruda

19 komentarzy do “Gran Canaria cz. 5 – Cenobio Valeron , Agaete , Pico de Las Nieves , Fataga.

  1. Wszystko fajnie, ale medal za odwagę dostałaś? Wszak na trzeźwo po takich drogach jeździć, Ruda kto to widział 😀 Widoki faktycznie piękne, ale mnie z tą moją chorobą lokomocyjną i lękiem wysokości to by słoniami nie wytargał na górę 😉
    No kochana, tylko 7 dni byłaś, a miejsc widziałaś całe mnóstwo, teraz będziesz miała swoje cudne wspomnienia, których Ci nikt nie zabierze.

    Polubione przez 1 osoba

    • No właśnie . Nikt mnie nie nagrodził za moje poświęcenie 😉 . Powiem Ci że po tej wycieczce mojej córce błędnik zwariował bo później przy każdych takich zawijasach na drodze dostawała takiego ciśnienia że masakra . A druga z dziewczyn dostawała strasznej migreny . Mojej przyjaciółce też szalało ciśnienie . Jedynie ja wyszłam z tej przygody bez szwanku 😀 .
      Aga byłam tak tak krótko ale tempo narzuciłyśmy take że czasami tez troszkę miałyśmy dość . Jak pojadę tam następnym razem do wielu miejsc wrócę ale juz na spokojnie .

      Polubione przez 1 osoba

      • No ładnie, to ja się na tą wycieczkę nie wybieram, bo z moim szczęściem, to bym na pewno potem chorowała 😉 Dobrze, że tak to tylko się dla Was skończyło, bo mogłoby Wam zepsuć resztę urlopu.
        Ruda widzę, że jesteś nie do zdarcia. Nie mam obaw, że spokojnie byś sobie poradziła z wycieczkami i pielgrzymkami autokarowymi, bo tam towarzystwo geriatryczne i do tego krzepliwe 😀 No powiem Ci, że moja mama z siostra były lata temu w Rzymie i nie dawały rady momentami z tymi miłymi staruszkami, tak, że no teges 😉

        Polubione przez 1 osoba

  2. Dzień pełen emocji. 😀
    Okropne zakręty, z tego powodu miałabym opory przed wypożyczaniem samochodu… Chociaż nie wiem, czy lepiej ufać sobie, czy kierowcy autobusu, który jest większy i bardziej chybotliwy. 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Witaj Kataszo .
      Kierowcy autobusów smigali tam tak jakby to była jazda po prostej i szerokiej drodze. Ale oni w bardzo wielu miejscach maja takie drogi to są wprawieni na maksa. Jednak gdybyś miała się tam kiedyś wybrać , naprawdę polecam to miejsce. Można tam tez dotrzeć na piechotę . Dwa dni drogi i wulkan zdobyty 😀 . Tylko wcześniej z pół roku trenuj przed wyprawą 😀
      Pozdrawiam

      Polubienie

      • Haha, pieszo mniejszy strach. 🙂
        Tam akurat byłam autobusem i… było mi niedobrze od tych zakrętów. Ale gdybym kiedyś jeszcze pojechała, to z Twoich wpisów mogę wybrać kilka pominiętych miejsc, jak Agaete czy te groty. I dolinę palm bym obejrzała z bliska. 🙂

        Polubione przez 1 osoba

  3. Pingback: Brak słów . – W świecie Rudej Blondynki 2

Dodaj komentarz