Urlopowe zwiedzanie – Malbork .

Urlopowe zwiedzanie – Malbork .

Wypad do Malborka w zasadzie był planowany na sierpień . Jednak nasze plany uległy ekspresowej zmianie , kiedy weszłam na stronę Zamku Krzyżackiego i przeczytałam jaki jest program atrakcji na wakacje . To stamtąd dowiedziałam się , że dokładnie w czasie kiedy ja będę w lipcu urlopować , w Malborku ma się odbyć szereg imprez , festynów , pokazów i spotkań z miłośnikami historii .

Gwoździem programu miała być rekonstrukcja oblężenia zamku . Kiedy to przeczytałam wykonałam błyskawiczny telefon do taty co by powiedział na lekką zmianę planów . Mój tata , jak na swoje lata , jest dziarskim staruszkiem , którego nadal gna po świecie i jest żądny zobaczenia tego i owego ( córka ze Ślubnym pracowali więc pojechać nie mogli ) . Zamek krzyżacki co prawda zwiedziliśmy już raz kiedy byłam dzieckiem , ale tak naprawdę niewiele z tego nie pamiętałam . Tata ochoczo przystał na zmianę planów , a mnie pozostało tylko polowanie na kwaterę . Czytaj dalej

Papugi – Palmitos Park.

Papugi – Palmitos Park.

Oto mój film nagrany w Palmitos Park z występem papug i jako pierwszy opublikowany w serwisie You Tube .

Gratulacje za odwagę przyjmę później 😉 , a teraz zapraszam do obejrzenia fantastycznych papug .

Trener jest Hiszpanem , ale chyba bez problemu się zorientujecie jakie wydaje polecenia papugom . Czytaj dalej

Gran Canaria cz. 7 – Palmitos Park .

Gran Canaria cz. 7 – Palmitos Park .

Kolejny dzień zaczął się dużym podekscytowaniem , gdyż wybierałyśmy się do Palmitos Park. Ten ogromny park zoologiczno – botaniczny ma ponad 200000 m2 powierzchni . Palmitos  Park powstał na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia . W parku hodowane jest około 50 gatunków palm , niezliczone gatunki kaktusów oraz agaw . Oprócz gibbonów oraz papug , park zamieszkuje 230 gatunków ptaków . Centralne miejsce w parku zajmuje niewielki staw , siedlisko kaczek i łabędzi .

Ku radości małych i dużych , w parku osiem razy dziennie można przyglądać się występom papug – 15 różnobarwnych ptaków pokazuje przez prawie 20 minut swoje umiejętności. Można także zobaczyć pokazy drapieżnych ptaków .
Kilka lat temu został otwarty  pawilon z wolno latającymi motylami . Na powierzchni 900 m2 można podziwiać setki latających motyli z całego świata . Niektóre nieskrępowanie z ludzi robią sobie miejsca odpoczynku
( zobaczycie poniżej ) .

Czytaj dalej

Gran Canaria cz. 6 – Puerto Rico.

Gran Canaria cz. 6 – Puerto Rico.

Po trzech dniach intensywnego myszkowania po Gran Canarii , moja psiapsiółka już prawie dogorywała 😀 😉 . Prowadzi ona raczej siedzący tryb życia tzn. większość czasu spędza w aucie za kierownicą ( taki zawód ) , więc kiedy trzeba było użyć nóg do chodzenia narodził się nie lada problem 😀 . W związku z licznymi naciskami z jej strony , oraz strony młodzieży która planowała wrócić do Polski opalona na murzyna ( upsss na afroamerykanina ) , 4-ty dzień naszego pobytu w raju postanowiłyśmy spędzić w Puerto Rico na plaży wystawiając spragnione ciała do słonka .

Czytaj dalej

Gran Canaria cz. 5 – Cenobio Valeron , Agaete , Pico de Las Nieves , Fataga.

Gran Canaria cz. 5 – Cenobio Valeron , Agaete , Pico de Las Nieves , Fataga.

Trzeci dzień naszego pobytu był najbardziej wyczerpujący zarówno fizycznie jak i psychicznie . Z powodzeniem mogę też dodać , że był to zarazem najniebezpieczniejszy dzień na Kanarach ( tak przynajmniej odczułam to ja i młodzież ) .

Ale od początku . Zwiedzając dzień wcześniej krater Pico Bandama spotkaliśmy rodzinę Polaków mieszkającą na stałe w Szwecji . O słowa do słowa i rodacy polecili nam miejsce o którym nie wyczytałam w żadnym przewodniku planując zwiedzanie wyspy , a mianowicie o grotach/jaskiniach Cenobio Valeron . Te groty tudzież jaskinie jak nazwali je nasi rodacy to w rzeczywistości nic innego jak ogromne spichlerze w których pradawni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich używali do przechowywania zboża , będącego podstawą ich diety. Spichlerz składał się z ponad 300-stu silosów wykutych w miękkiej skale , połączonych ze sobą na różnych poziomach . Jest to kunsztowne dzieło prehistorycznej inżynierii tym bardziej , że umiejscowione wysoko w górach .

Czytaj dalej

Gran Canaria cz. 4 – Pico Bandama .

Gran Canaria cz. 4 – Pico Bandama .

Po wieczornym przestudiowaniu mapy doszłyśmy do wniosku , że następnego dnia wybierzemy się trochę w głąb wyspy . Po porannym spacerze po naszym portowym city wsiadłyśmy do autka i pojechałyśmy szukać wielkiej dziury 😀 . Ta wielka dziura to nic innego jak krater Caldera de Bandama . Aby zobaczyć ten „dołek” w ziemi zresztą całkiem atrakcyjnie porośnięty tamtejszą roślinnością trzeba było ruszyć stronę Las Palmas . Krater znajduje się około 10 km na południe od stolicy Gran Canarii . Aby dobrze go zobaczyć najlepiej wjechać samochodem lub rowerem ( życzę szczęścia chociaż i tacy byli ) na wzniesienie o nazwie Pico Bandama ( 569 m. n.p.m. ).

Czytaj dalej

Gran Canaria cz. 3 – Maspalomas.

Gran Canaria cz. 3 – Maspalomas.

Pierwszy dzień na Kanarach obudził nas pochmurnym niebem . Trochę się zmartwiłyśmy tym stanem rzeczy bo oczekiwałyśmy słońca od rana do wieczora a tu kiszka , ale od czego kobiecy optymizm 😉 . Przedstawicielki młodego pokolenia czyli moja córka i jej psiapsiółka rano poszły do sklepu kupić jakieś jedzonko bo lodówka świeciła pustkami , ale nie ma się co dziwić bo w końcu byłyśmy na własnym wikcie . Dziewczyny mocno mnie zszokowały kiedy wyskoczyły z łóżka , Ola tylko przeczesała włosy ( moja córa nawet tego nie zrobiła ) , narzuciły na plecy – jedna szal , druga bluzę i w stroju łóżkowym pognały do sklepu 😀 . No fakt pidżamki miały fajne , ale żeby w nich paradować po ulicach to chyba lekka przesada . Czytaj dalej

Gran Canaria cz. 2 – etap I : koszmarny lot czyli podniebny oddział geriatryczny .

Gran Canaria cz. 2 – etap I : koszmarny lot czyli podniebny oddział geriatryczny .

Naszą przygodę z Kanarami rozpoczęłyśmy 10 lutego od wyjazdu z Łodzi . Tegoż to dnia o godzinie 2-giej w nocy przyjechała do nas moja psiapsiółka . Po wypiciu szybkiej kawy , zapakowałyśmy nasz dobytek do auta i wyruszyłyśmy ku naszej przygodzie . Ruch na drodze był taki jakbyśmy jechały w letni , wakacyjny dzień , a nie nocną , zimową porą . Dojechałyśmy jednak bez problemu i o godzinie 4.15 zostawiłyśmy auto na parkingu lotniskowym . Z parkingu zostałyśmy dowiezione pod drzwi terminalu. Było zimno jak cholera i pizgało jak druga , więc z rozkoszą weszłyśmy do środka w którym wrzało jak w ulu 😉 . Ja , jak przystało na lotniskowego prawiczka , grzecznie dreptałam za dziewczynami i wykonywałam ich polecenia 😉 , gdyż one wszystkie były już obyte w lotniskowych zwyczajach i wiedziały co robić .

Czytaj dalej