Sezon na infekcje uważam za otwarty.

Sezon na infekcje uważam za otwarty.

No i stało się.

Przylazła jesień .

Ale oczywiście nie mogła przyjść taka piękna , słoneczna i kolorowa , tylko wpadła tak od razu z chamskim przytupem czyli wiatrem , deszczem i zimnicą . Wrrrrrr .

Jak sobie pomyśle  , że jeszcze w czwartek i piątek pomykałam do pracy w letniej kiecce z gołymi nogami , a dziś wrzuciłam na tyłek spodnie a na grzbiet włochaty sweterek i szal na szyje, to normalnie chce mi się wyć jak hienie do księżyca na saharyjskiej pustyni 😀 .   Czytaj dalej

Chmury jak góry .

Chmury jak góry .

Wczorajszy dzień to była prawdziwa przeplatanka pogodowa. Rano było nawet sympatycznie i niezbyt zimno , koło południa chyba zawrócił Grzegorz bo zaczęło tak wichrzyć , że myślałam że powyrywa z korzeniami ogromne brzozy na działce naprzeciwko okna w moim biurze . Kiedy zbliżała się godzina opuszczenia  przez mnie  gościnnych murów firmy , zrobiło się czarno i po chwili zaczął niesamowicie padać grad . Po paru sekundach całe obejście było białe od gradowych kulek , które w mgnieniu oka się topiły . Czytaj dalej

Armagedon po łódzku – aktualizacja .

Armagedon po łódzku – aktualozacja .

4.45 – obudziłam się.

Wstałam i podeszłam otworzyć balkon aby wpuścić poranny chłód do mieszkania.

Wyszłam na niego i wciągnęłam w płuca rześkie powietrze.

Spojrzałam na niebo , a tam już słonko malowało je na różowo. Z pobliskiego drzewa  słychać było małą awanturkę , bo pisklęta zaczęły dopominać się o śniadanie.

Upajając się sielskim widokiem wróciłam do łóżka.

Czytaj dalej

Nie lubię marca .

Nie lubię marca .

W zasadzie może nie tyle nie lubię , co okropnie mnie irytuje ten miesiąc swoimi fochami pogodowymi.

Jednego dnia  jest  pięknie , słonecznie  że człowiek w podskokach leci do szafy i wciąga na grzbiet wiosenne fatałaszki , a następnego zgrzytając zębami znowu ubiera się w zimowe ciuchy i siarczyście przeklina zimę 😦 .

Normalna huśtawka  garderobiana i nastrojowa.

Czytaj dalej