Prośba

Witajcie drodzy Czytelnicy.

Jest sprawa.

25 grudnia mój tata będzie obchodził 80 urodziny.

Z tej okazji chcielibyśmy mu zrobić jakiś odjazdowy prezent, ale jak na razie wszelkie wpadające nam pomysły do głowy niestety odpadają w przedbiegach 😟.

Może Wy posuniecie jakiś pomysł. Może być nawet szalony może właśnie to będzie strzał w 10.

Chciałabym aby ten dzień zapamiętał do końca życia 😊.

Pozdrawiam i czekam na lawinę pomysłów.

Buziaki

Ruda Blondynka

A jednak się da :).

Witajcie Drodzy Czytelnicy.

Dawno mnie tutaj nie było, jednak nie oznacza to, że myślami nie byłam z Wami.

Byłam, odwiedziałam Wasze blogi , czytałam co tam u Was , ale chyba trochę musiałam odpocząć od tej formy działalności w internetowym świecie.

Zresztą nie tylko zrobiłam sobie przerwę w blogowaniu , ale także bardzo ograniczyłam swoją działalność w innych mediach społecznościowych.

Chyba dopadło mnie zwykle „zmęczenie materiału” ( chyba wiecie o co chodzi 😉 ) oraz tradycyjnie brak czasu.

Ostatnie miesiące miałam dosyć intensywne, sporo się działo.

Teraz nadeszła jesień i pora trochę przystopować.

Za nami upalne lato i cudowny wrzesień .

Po raz pierwszy w tym roku poszłam na urlop dopiero teraz , a obrany kierunek to Bieszczady .

Bieszczady zostały wybrane przez naszą córkę , która to w prezencie na 30 rocznicę ślubu wykupiła nam tygodniowy pobyt przepięknym miejscu właśnie w Bieszczadach w Helonowie.

W klimatycznym ośrodku do naszej (darmowej) dyspozycji była sauna , jacuzzi , gorąca beczka , chatka solna i basen .Można też było odpłatnie skorzystać z szerokiej gamy masaży.

Chwilami to niedowierzałam że w połowie września mogę sobie siedzieć w Bieszczadach w spokojnym i cichym miejscu w kostiumie kapielowym nad basenem w temperaturze 30 st.!!!

Oj to były naprawdę piękne chwile.

Minęły jednak bezpowrotnie dwa tygodnie temu, choć pozostały po nich piękne wspomnienia i lekka wrześniowa opalenizna.

Nad opalenizną popracuję jeszcze w tym roku bo za niecałe trzy tygodnie wybieram się na Kanary i tym razem padło na Teneryfę.

Cieszę się bardzo na ten wyjazd bo Kanary przez swoj klimat i urokliwość skradły moje serce.

Jednak dzisiejszy mój powrót na bloga jest spowodowany tym że chcę się z Wami podzielić swoją historią która być może niektórym pomoże , innym da do myślenia , a jeszcze innym karze się zastanowić nim zrobią „ten” krok”.

Od kilku lat leczę się na serce, a konkretnie na częstoskurcz komorowy.

Od kliku lat jestem też pod stałą opieką kardiologiczną.

W zeszłym roku zmieniła mi się lekarka. Ze starszej pani która tylko wypisywała recepty na leki , trafiłam na młodą, bardzo sympatyczną lekarkę.

Na pierwszym naszym spotkaniu „wymaglowała” mnie ostro aby zapoznać się ze mną i moim schorzeniem.

Po pełnym wywiadzie medycznym zdecydowała , że należało by sprawdzić co tam piszczy w moich tętnicach i tarczycy.

Dostałam skierowanie na wykonanie pełnego panelu lipidowego i badania tarczycy.

Kiedy odebrałam wyniki w grudniu byłam mocno zaniepokojona . Tarczyca była ok , natomiast cholesterol całkowity , zły i trójglicerydy szybowały sobie w kosmosie .

Byłam bardzo zdziwiona tak złymi wynikami.

Trochę poczytałam , pomyślałam i stwierdziłam , że pora coś z tym zrobić.

Ale tak uczciwie to więcej pomyślałam niż zrobiłam , chociaz jakieś tam działania podjęłam.

W marcu miałam kolejną wizytę u kardiologa i kiedy lekarka zobaczyła moje wyniki stwierdziła , że ja już praktycznie stoję nad grobem.

No nie powiem aby mi się to spodobało.

Stwierdziła , że większym zagrożeniem dla mnie jest wysoki cholesterol ( prawie 300 mg – norma 190 mg ) niż serfujące w przestworzach trójglicerydy.

Już wtedy zapaliła mi się taka mała dioda w głowie , bo z tego co już się dowiedziałam wysokie trójglicerydy są bardziej zabójcze niż nawet wysoki poziom cholesterolu.

Kiedy zapytałam w jaki sposób można powalczyć z tym cholerstwem , pani doktor powiedziała , że jedyny sposób to leki.

No dobra – pomyślałam i zapytałam . – Ale jak długo trzeba je będzie brać?

Do śmierci.

Taka wizja jakoś nie przypadła mi do gustu więc postanowiłam to przemyśleć jeszcze raz , na spokojnie w domu.

Grzecznie jednak przyjęłam receptę i wróciłam w domowe pielesze.

W domu jednak ponownie rzuciłam się do neta i mojego ulubionego internetowego lekarza. Wyszukałam chyba wszystko co się dało w temacie i stwierdziłam , że na leki jeszcze przyjdzie czas a ja jeszcze powalczę z moim wrogiem naturalnymi sposobami.

Gwoździem do mojej ostatecznej decyzji była ulotka informacyjna o leku który potencjalnie miałam brać do śmierci.

Lista skutków ubocznych jego zażycia była długa jak rozwinięta rolka papieru toaletowego i doszłam do wniosku, że po jakimś czasie nie wykończył by mnie cholesterol co właśnie ten lek.

Wstałam wtedy z kanapy , poszłam do kuchni popatrzyłam co tam mam w lodówce i szafkach , następnie odpaliłam You Tuba włączyłam sobie jakiś trening , a po treningu poszłam do apteki zasięgnąć porady ulubionej farmaceutki czym można by się tu faszerować zamiast tego leku.

Miła pani farmaceutka powiedziała mi , że na moim miejscu też by nie brała tego badziewia i poleciła mi preparat z ekstraktem z czerwonego ryżu.

W domu usiadłam z kartką w ręce , wypisałam sobie co powinnam jeść/pić a czego się wystrzegać , czym się dodatkowo zasilać i generalnie jak sobie rozplanować pozostałą mi resztę życia.

Nowa dieta , post przerywany , zupełne odstawienie alko , redukcja do minimum węglowodanów a w tym cukru , ruch i szeroko pojęta aktywność fizyczna spowodowały , że trzy miesiące później cholesterol zaczął spadać , a trójglicerydy wskoczyły w swoją normę.

Kiedy w czerwcu zrobiłam ponowne badania byłam naprawde bardzo zadowolona z tego co zobaczyłam.

Nie spoczęłam jednak na laurach i bawiłam się dalej.

Nie była już tak restrykcyjna, od czasu do czasu pozwalałam sobie na lampkę wina czy kieliszek domowej nalewki , sporadycznie na „zakazane” przekąski czy lekko śmieciowe jedzenie , ale nadal utrzymywałam dużą aktywność fizyczną i stosowałam suplementy z ekstraktem z czerwonego ryżu , kwasy omega 3 i piłam miksturkę z oleju lnianego ( notabene bardzo smaczną ).

Wczoraj wybrałam się na ponowne badania bo w przyszłym tygodniu mam randkę z moją panią doktor i powiem Wam , że nie mogłam uwierzyć oczom co zobaczyłam .

Cholesterol całkowity TYLKO odrobinkę przekroczony , a pozostałe parametry prawie idealne lub idealne !!!

Czyli da się ? Da.

Ciekawe co powie moja lekarka kiedy jej powiem , że zaledwie pół roku zmiany nawyków i mogę zasypywać ten grób w którym ona już mi się kazała położyć.

Kochani pamietajcie.

Nim sięgniecie po chemię i inne paskudztwa medycznie zawsze starajcie się powalczyc o siebie w naturalny i bardziej przyjazny organizmowi sposób.

Jeżeli ktoś byłby zainteresowany mogę bardziej szczegółowo opisać co robiłam aby dojść do takich wyników.

Poniżej macie moja tabelkę z wynikami od grudnia do września.

Teraz muszę się wziąć za Ślubnego, bo z tego co widziałam u niego to mój cholesterol przy nim to był mały pikuś.

Trzymajcie się Kochani i nie dajcie się.

PS.

Nie wiem czy moja miła pani doktor nie ma jakiś konszachtów z producentem tego leku , bo chyba inaczej by tego nie przepisywała swoim pacjentom.

Ja wiem , że czasami nie ma innego wyjścia i trzeba brać leki , ale jak tylko można to jakoś bezpiecznie obejść to chyba warto spróbować.

Pozdrawiam gorąco

Ruda Blondynka

Tego mi trzeba.

Tego mi trzeba.

Święta , święta i po świętach .

W tym roku minęły jakoś spokojniej choć bardzo przyjemnie , ale dopiero teraz kiedy się skończyły widzę jak ostatnie miesiące nadszarpnęły moje siły .

Teraz sama w domowych pieleszach , bo rodzina w pracy , upajam się każdą samotną godziną i ciszą która niczym odświeżający balsam regeneruje mój umysł i ciało .  Czytaj dalej

Klimatyczna Pietryna .

Klimatyczna Pietryna .

W czwartek po pracy wybrałam się na miasto zobaczyć jak wygląda Łódź w świątecznej scenerii . 

Pietryna prezentowała się fajnie i kolorowo .

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Po raz pierwszy od lat Jarmark Bożonarodzeniowy zajął miejsce w pasażu koło dawnego Hortrexu.

Bardzo fajnie to wszystko urządzono .

Oprócz budek w których wystawiane jest regionalne jedzenie , miody , piwa i biżuteria , po raz pierwszy w tym roku są poustawiane altanki , gdzie można przysiąść i zjeść potrawy które są na bieżąco przygotowywane na stoiskach . Wszystko to okraszone jest świąteczną muzyką i dekoracjami .

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Znalazło się także miejsce na …domek Śnieżynki 🙂 

 W najbliższym czasie o ile aura pozwoli , wybiorę się na dalsze zwiedzanie miasta i na pewno nie omieszkam wstawić tego i owego z moich miejskich wojaży 😉 .

To tyle na dziś , a teraz zmykam szaleć w mieszkaniu 😉 .

Pozdrawiam Ruda